Nie od dziś wiemy, że Terry lubi prowokować. Udowodnił nam to nie raz, swoimi wyuzdanymi zdjęciami na łamach "Purple fashion magazine". Seria zdj. poświęconych matce tłumaczy skąd się biorą jego dzikie pomysły. Nie można mu odmówić też funkcji nadwornego fotografa prawie całego świata... Być sfotografowanym przez Richardsona to jak kiedyś być namalowanym przez Caravaggia. Mimo kontrowersji do których przekonuje swoich gości, z jego zaproszenia korzystają nie tylko gwiazdy z całego świata, ale i różnego pokroju osoby publiczne. Ciężko nie ulec uroczemu uśmiechowi Baracka Obamy, który świetnie został wyeksponowany przez Richardsona.
Terry jest synem Boba Richardsona, który swego czasu też był znanym fotografem mody, ale to nie jego następcą nazywają młodszego Richardsona. Coraz częściej mówi się o nim jako o następcy Helmuda Newtona, a to jest świadectwem jak istotną rolę odkrywa nagie ciało w świecie mody.
Ja chciałam zauważyć jednak, że za prowokującą stroną obiektywu zawsze będzie ta delikatniejsza... Wiem, że oddalam się od krainy mody i zbliżam się do zupełnie mi obcego świata z pogranicza siedmiu gór i siedmiu lasów. Jednak urzeczona sesją "zoo" postanowiłam spróbować , choć trochę na oślep ,zrozumieć jego świat. Terry jak go ktoś kiedyś określił "fotograf mody o wyglądzie kierowcy tira" bombarduje nas show z pogranicza poczucia estetyki i moralności nie jednego człowieka. Tym razem jednak daje nam wskazówkę gdzie są w ścianie malutkie drzwi do jego duszy... drzwi do których klucz jest wysoko na stoliku a my jesteśmy zbyt malutcy by po niego sięgnąć... więc zaglądamy przez dziurkę i widzimy...